1939 – 1947
Województwa: wołyńskie, lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie, lubelskie, częściowo poleskie i krakowskie
Szacowana liczba ofiar: 135.000 – 200.000 Polaków; zginęli także Ormianie, Żydzi, Czesi, Romowie, Ukraińcy, którzy sprzeciwiali się zbrodniom
Pierwsza masowa zbrodnia: 17 września 1939, Sławentyn, woj tarnopolskie
Zbrodnie dokonane zostały przez: – ukraińskich nacjonalistów ( OUN ); – ukraińską powstańczą armię ( UPA ); – ukraińską Dywizję Waffen SS Galizien; – ukraińską policję; – ukraińską miejscową ludność przy współpracy z duchownymi greckokatolickimi

**Ponad 20 lat jeździmy do Lwowa i na Kresy. Za wschodnią granicą spędziliśmy bardzo wiele czasu, odwiedzając rodaków żyjących w różnych rejonach Ukrainy. Lata 2001-2005 – drobne zwiastuny, akcenty, gdzieś tam, często w ukryciu, na uboczu – najczęściej flaga lub portret. W 2005r prezydentem został Juszczenko, który zapoczątkował akcję pod hasłem: ,,Wołyń – ukraińska ziemia; OUN i UPA – nasi bohaterowie,, a wraz z nią przyszło nowe. Punktem zwrotnym był Majdan. To w 2015r Lwów powitał nas wszechobecną czerwono-czarną symboliką. Flagi i zdjęcia, gadżety, słodycze, artykuły papiernicze, spożywcze i monopolowe – wszystko otulone banderowskimi symbolami. Na ścianach budynków napisy farbą – ,,Lviv – Bandersztad,,. Wówczas nie mieliśmy pojęcia, że jest to początek nowej epoki. Masowo zaczęto stawiać pomniki bohaterom, ustanawiać święta narodowe, związane z datami ich urodzin, wysypały się popiersia, akademie ku czci, a na placu przy Operze mogliśmy usłyszeć słowa wagi najcięższej. Hurtowo zaczęto zmieniać nazwy ulic – z Prostej, Gwardyjskiej, Czechowa czy Okólnej na konovalca, bandery, melnyka, heroiv upa. Byliśmy świadkami marszów upowskich, idących tłumnie środkiem Lwowa, z czerwono-czarnymi flagami i portretami zbrodniarzy. XXI wiek. Serce w gardle i pytanie – co my tu robimy? Jeszcze do niedawna w barokowym, nieoddanym katolikom kościele św.Marii Magdaleny wisiał portret bandery. W dni powszednie kościół jest filharmonią. Rozmawialiśmy z Ukraińcami, próbując dociec dlaczego do dziś nie uporządkowali swej historii, a bohaterami, często jedynymi są ci, którzy domagali się czystek etnicznych i wydawali najokrutniejsze rozkazy. Wiele różnych argumentów słyszeliśmy, a również i takie, że to Polacy mordowali, a Ukraińcy byli ofiarami, ,,bo przecież wasze AK to dopiero nas wycinało.,, Gorzko. I ciężko. Sfałszowana historia, zakłamane podręczniki, zmienione fakty w wikipedii, stawianie pomników jeszcze żywym nacjonalistom, np pomnik dla Symczycza w Kołomyi (wydał rozkaz wymordowania polskich wiosek; prawdopodobnie z jego rozkazu zginęła moja rodzina w Kosowie Huculskim). We Lwowie byliśmy we wrześniu ubiegłego roku. Krajobraz jaki powitał nas po przekroczeniu granicy – szok. Wioski upstrzone flagami czerwono-czarnymi, a we Lwowie ten kolor oficjalnie obok flag narodowych. Na głównej ulicy miasta ogromny portret bandery z nacjonalistycznym hasłem. Wcześniej było, ale nie w takiej ilości. Odwiedziliśmy panią Danusię, zapytała – czy widzieliśmy zdjęcie? ,, …bo od kiedy się pojawiło, nie mogę wyjść z domu, boli mnie serce, boję się, bo jak dziś pamiętam ten czas, kiedy z mamą ukrywałyśmy się w ciemnej piwnicy, a potem w stogach siana…,, Ukraińcy uparcie zapewniają, że wszelka symbolika jest przeciw Moskalom. Być może. Jednak ofiarami w latach 40 tych byli Polacy i głównie oni, stąd punktem wyjścia powinno być wreszcie nazwanie rzeczy po imieniu i oddanie należnego szacunku setkom niewinnie i w okrutny sposób pomordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ich szczątki leżą do dziś w dołach śmierci, a kości są profanowane. Ponadto na Kresach żyją wciąż Polacy, którzy znają historię (niektórzy ją pamiętają ) i sytuacja ta jest dla nich mało komfortowa. Wiemy, co czują; są bezradni i często w swym bólu bardzo osamotnieni. Jako wnuki kresowiaków, potomkowie Polaków zamordowanych w bestialski sposób, dziś mówimy NIE wszelkiej banderowskiej symbolice, rozlewającej się wieloma odnogami po Ukrainie. Nikt, nigdy i nigdzie nie powinien przyzwalać na gloryfikowanie zbrodniarzy, bez względu na stojące za tym argumenty.
**Moi dziadkowie urodzili się w Kosowie Huculskim, woj stanisławowskie; oboje wychowali się w polskich, patriotycznych rodzinach. Oto fragment spisanych wspomnień babci Jadwigi… ,,Do roku 1939 żyliśmy w zgodzie z Rusinami, Ormianami i Żydami… Obchodziliśmy wspólnie święta, chodziliśmy razem na zabawy, rodziny były mieszane…Potem wszystko się zmieniło… Ci, którzy do wczoraj byli naszymi sąsiadami, druhami, w jednym momencie stali się najbardziej zaciętymi wrogami… /…/ Zaczęło się robić strasznie, choć wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia w czym rzecz… Z jednej strony Sowieci, listy zsyłek na Sybir, z drugiej Ukraińcy… U nas piekło zaczęło się latem 1943, kiedy krwawe bandy dotarły na Pokucie, bojówki przemieszczały się z miejsca na miejsce, lokalizując polskie domy… Tego lata bestialsko zamordowano proboszcza z Pistynia, a także lekarza z Kołomyi, który po oblaniu benzyną, spłonął w okrutnych męczarniach… Była to przygrywka… Mężczyźni zaczęli się zbroić, na ile było to możliwe, a także rozeznawać gdzie planowana jest najbliższa akcja… Banderowcy działali z zaskoczenia i zawsze bardzo okrutnie… Mężczyźni ukrywali się w sławojkach, robili głębokie podkopy, by schować się możliwie jak najniżej… Ja z Wiesią i rodzicami kryłam się w piwnicach, podwalach, starych szopach… Noc za nocą… Strach był nie do opisania, siedzieliśmy na dole z dziećmi, zasłaniając im buzie szmatkami, by za głośno nie zakaszlały, a na górze chodzili oni, szukając swych ofiar… Akcje nasilały się, a Polacy byli coraz bardziej przerażeni… W styczniu 44 schronienia udzieliła mi na kilka nocy znajoma Ukrainka, ale mogłam zabrać tam tylko dziecko, rodzice z nami pójść tam nie mogli… Schorowani i przerażeni, szukali schronu gdzie indziej… Któregoś razu tej zimy powiedziałam, że już nigdzie z domu nie pójdę, bo nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy, zostaję tu, a co ma być będzie… Kolcio (mój dziadek Mikołaj – dop fund) jednak stanowczo nakazał, by opuścić dom, bo ponoć tej nocy mieli mordować u nas… Wzięłam więc Wiesię, koc, butelkę z ciepłą wodą i poszłam szukać schronienia… Rano wróciłyśmy do domu, podwójne drzwi były porąbane siekierą, a chata przeszukana i zdewastowana… Jeszcze i tym razem udało się … Było ciężko, a kiedy przychodził dzień nie przynosił światła, wszystko było czarne… Któregoś ranka wyszłam po chleb, na ulicy leżała zamordowana koleżanka, miała odrąbane ręce, a obok niej martwa, maleńka córeczka… Nie wiedziałam, czy zabrać nieżywe dziecko, czy wrócić po swoje i przez góry uciekać jak najdalej od tego piekła…Byliśmy bliscy szaleństwa… Polaków przecinano na pół piłami, odrąbywano głowy, nie było litości dla starców i dzieci… Polak równało się śmierć… Na domach polskich pisali czerwoną farbą – ,,smert lahom, komunistom i żydom, smert worohom!,, /…/ To był koniec marca, zbliżała się wiosna… Któregoś ranka przyszedł Kolcio, twarz jego była nie biała, a przeźroczysta, w jednej chwili pojęłam, że stało się coś strasznego…Usiadł, złapał się za głowę i powiedział – ,,ty tam iść nie możesz,,… Siedział długo, bez ruchu, a ja stałam jak wbita w tej ciszy, mając w głowie najczarniejsze myśli, domyślałam się, ale chciałam wierzyć, że to nieprawda…Tej nocy banderowcy w bestialski sposób zamordowali ukochaną mamę Kolcia i jego młodziutkie siostry… Wrócił rano do rodzinnego domu i zastał tam widok, z jakim musiał żyć do końca swych dni…Mamę, która uciekając przed bandytami schowała się pod łóżko zabagnetowali, zadając kilkadziesiąt ran, potem odcięli piersi…Siostry zginęły również w strasznych męczarniach …,,